Pluskały się
w kałuży na chodniku.
Po porannym
opadzie deszczu, małych zbiorników wody było bez liku.
Wybrały
jednak tą w miejscu, gdzie wielu przechodniów się pojawiało.
Wszak prawie
całe ich grono do jakichś zajęć się udawało.
Mijali ich z lewa, obchodzili z prawa,
A ta grupa
ptaków biła im skrzydłami brawa.
Byli też
tacy wśród ludzi, którzy podskakując,
Unosili się
nad ich opierzonymi głowami bacznie
obserwując,
Czy też nie
zaczepili któregoś obcasem,
Czy nie
trącili przypadkiem kulasem.
Bo ptaki tak
się w tej wodzie bawiły,
Tak
intensywnie w jej brudną taflę skrzydłami biły,
Że mimo
tego, iż chciały w niej zanurkować,
Raz za razem
zaczynały w górę startować.
Wodę na
piórach zabierały ze sobą,
Która
spadając z nich tworzyła wodospady będące nie lada ozdobą.
Czasami
spadała w kropel postaci,
Lecz wcale
ten spektakl na tym nie tracił,
Bo uderzając
w tą pozostałość kałuży na chodniku,
Robiły małe
kręgi na niewielkim cieczy zbiorniku.
Rozszerzały
się te koła coraz większymi się stając.
Przenikały
przez siebie, rozpędzały zabawie oddając,
Aż tak przez
swoje zapomnienie w tych igraszkach,
Rozbijały
się na mokrych, napuszonych ptaszkach.
I tak to
trwało przez kilka minut, może kilkanaście,
Kiedy to
największy, najstarszy z ptaków skrzydłem o skrzydło trzaśnie.
Dziób
otworzy, oczy szeroko .
Zaciągnie
się powietrzem bardzo głęboko.
Gwizdnie na
pozostałych w kałuży.
Krzyknie, że
wie, iż czas w kąpieli rzadko się dłuży,
Ale jeżeli
chcą znowu podjąć zatrudnienie.
Być
dodatkowym listonosza ramieniem.
Muszą nie
tylko dbać o swą czystość,
Lecz przede
wszystkim trenować umysłu bystrość.
Powiedziawszy
to rozsypał na płytce chodnika ziarna do segregowania
I cała
drużyna zabrała się do intensywnego dziobania.
Więc kiedy
zobaczysz gołębie stale czegoś dziobem dotykające
Mogą to być
te na stanowisko pocztowych się szkolące.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz