czwartek, 5 listopada 2020

TĘSKNOTA


 



Domy jak drzewa, mieszkania dziuplami,

A w każdej z nich, różni mieszkańcy podparci łokciami.

W niektórych piwnicach, jak w gawrach niedźwiedzi,

Siedzą sobie i rozmawiają sąsiedzi.

Czasami, żeby się łatwiej opowiadało,

Żeby całą opowieść, w najlepsze zdania ubrać się dało.

Raczą się, w szklanych butelkach, trunkami

I zapijają je tymi małymi wody kroplami,

Które na piwnicznych rurach powstają.

Będąc duże, dojrzałe, do ich roześmianych gardeł wpadają.

Wesoło też na podwórkach.

Siadają ptaszki na rozwieszonych, między metalowymi słupkami, sznurkach.

Choć miało tam Słońce suszyć pranie,

Będą one wystawiać swoje pióra na nie.

Psy biegają po trawnikach.

Wielu mieszkańców miasta oburza to, że pies na nie sika.

Przecież one, tak jak wilki teren znakują,

Przez co inne psy, o swojej obecności informują.

Idę tak sobie miasta chodnikami.

Patrząc na nie, zaczynam się karmić wspomnieniami.

Czerń koszulki zdobi rysia głowa,

Która często, od hałasu miasta, pod pachę mi się chowa.

Łaskocze mnie wtedy ryś wąsami.

Kłuje spiczastymi uszami,

A ja się śmieję i podskakuję.

Tak sobie często przez miasto wędruję.

Ostatnio wracając myślami do przeszłości,

Stwierdziłem, że miło by było inne zwierzę na swej piersi gościć.

Jest ryś, fajnie, gdyby się pojawił inny drapieżnik namalowany.

I na koszulce, do miejscowości na Mazurach, przeze mnie przetransportowany.

Stąd pytanie do Ciebie bieszczadzka ziemio, bo Tyś artystką,

Czy jest szansa, że takie t-shirty u mnie w szafie zawisną?

Że natchniesz weną swoich przedstawicieli,

Żeby te wyjątkowe widoki, które ujrzeli,

Tak jak im pokazałaś, gdzieś między bukami.

Powoli i bez pośpiechu, przelali na materiał, swoimi pędzlami.

A ja kupię, od któregoś, dwie koszulki i może jakąś herbatę,

A po powrocie na Mazury, ryś będzie mógł porozmawiać nie z jednym bratem,

Lecz z dwoma pięknymi drapieżnikami,

A ja będę je karmił długimi spacerami.

Nie tylko w mieście, ale także w pięknych okolicznych lasach,

Będziemy sobie w różne pory roku hasać.

W ciszy i w trakcie, kiedy wiatr o liście się ociera,

Razem będziemy szeroko oczy otwierać.

Oddychać głęboko powietrzem, które czyste, jak twe potoki,

Będziemy stale, niezmiennie łasymi na te widoki.

Którymi zaczarowujesz tych, którzy gośćmi twymi i tych którzy z Tobą zostali,

Na Mazurach podobieństw do Ciebie sporo.

Wiadomo, że przede wszystkim z natury się biorą.

Gdzieś tam daleko, gdzie muchomor czerwony samotnością upojony.

Będę stał opierając swe plecy o pień drzewa pochylony.

Dotykając kory, czując życie, które setki lat,

Uczyło ludzi, że Ziemia to jego siostra, a On jej brat.

Będę stał i myślał o Tobie z wdzięcznością,

Że tak, jak Mazury, obdarowujesz mnie stale bezinteresowną miłością.



środa, 4 listopada 2020

A KUKU

 



Chciałem zobaczyć, choć się trochę bałem
Ponieważ, kiedy byłem mały, taki komunikat dostałem:
To zwierzę jest dzikie, a przez to złe,
Jak je spotkasz, najprawdopodobniej Cię zje.
Chyba, że natkniesz się na nie przy drzewie.
Wtedy drzewo, będzie Ci służyć pomocą w potrzebie.
W celu przyjęcia pomocnej gałęzi masz ćwiczyć wspinanie.
Pamiętaj, że nie znasz dnia i godziny, kiedy urzeczywistni się wasze spotkanie.
Rosłem z przeświadczeniem, że rzekomo dobra rada,
Jest jedynym elementem, z którego jego prawdziwy obraz się składa.
Z czasem zapomniałem wszystkie przekazane mi zdania.
Zacząłem doświadczać i z zapartym tchem podziwiać to, co zza kotary zakłamania się wyłania.
Po pierwsze wcale nie był dziki, tylko WOLNOŚĆ go cechowała.
Chyba dlatego społeczność tej informacji mi nie przekazała,
Gdyż mogłem zapragnąć pójść w jego ślady,
A wtedy kogoś takiego, wytresować nie dali by rady.
Moim wrogiem go czyniąc, w swojej opowieści,
Byli przekonani, że nie będę poszukiwał o nim innych treści.
Wyszedłem mu naprzeciw, wewnętrzną odwagą zachęcony.
W celu materializacji na celu byłem skupiony.
Pomimo tego, długo w różnych miejscach go szukałem,
A to dlatego, że podświadomie, cały czas się bałem.
Ma pamięć ożywiła wersy krótkiego wierszyka.
W treści była informacja, że człowiek przed nim ze strachu zmyka.
W końcu natrafiliśmy na siebie, w trakcie spaceru po lesie.
Przecież, to, o co prosimy, prędzej, czy później los nam przyniesie.
Stojąc daleko patrzyliśmy sobie w oczy
I nigdy nie przypuszczałem, że mogę się tak pozytywnie zaskoczyć.
Dlaczego?Po prostu do tej pory wierzyłem w słowa innych, nie swoje DOŚWIADCZENIE.
Dlatego widziany obraz rzeczywistości, stał, za rożnych opinii, przepierzeniem.
Poczekałem, aż ostatnie nie moje zdania opadną na dno, dając przejrzystość poznaniu,
Tak, jak się to dzieje z wodą, w której wielu ludzi oddało się kąpaniu.
Na początku zmącona, ciemna, brudna, przerażająca,
Powoli, spokojnie, staje się czystą, jasną, jak woda bieżąca.
TERAZ obudziło moje doświadczanie.
Byłem gotowy na to, co się stanie.
Krzykną A KUKU, wychylając głowę,
A mi dosłownie odebrało mowę.
NIE NA MUNIU mój drogi, nie martw się o to.
To rzekłszy odbiegł kawałek i włożył ryjek w leśne błoto.
Tak odebrałem jedną z najmądrzejszych lekcji życia.
Nie ważne kłamstwa innych, istotne to, czy Ja nie mam już niczego, przed sobą, do ukrycia.
Opowiadamy o innych, o wydarzeniach, posługując się często wiedzą zapożyczoną,
A kiedy przychodzi mówić o sobie, wyglądamy na osobę przerażoną.
Z szaleństwem nam się kojarzy NAS poznawanie,
Gdyż byliśmy karmieni przez tyle lat kulturalnym zakłamaniem.
Morał prosty na koniec tej historii.
Chcesz BYĆ PRAWDZIWY, to nie ŻYJ TYLKO W TEORII.