czwartek, 12 września 2019

ŚLEDZTWO




I znowu wędrówka po lesie drogą jak wąż krętą.
Mgła nad polanami jest bardzo dobrą przynętą.
Stoję ja, a przede mną i po mnie wielu łowiących wspomnienia.
Patrzę przed siebie, jak białe w zieleń się zamienia.
Jak z tej mgły wyłaniają się pokryte rosą pajęczyny,
Wyglądające piękniej, niż najcudowniejszy naszyjnik dziewczyny.
Niektóre porwane u dołu, u góry mocno się trzymają,
Źdźbła traw delikatnie do siebie przytulając.
Twórcy tych łapiących krople wilgoci sieci,
Siedzą gdzieś z boku skuleni, jak podczas jakiejś Zimowej Zamieci,
Która hulając, szalejąc, tańcując się zapomniała
I może do lata wśród drzew została.
I nocą, bo za dnia wstyd się jej pokazywać,
Idąc przez łąkę w śnieżnej sukni, zaczyna z niej płatki śniegu odrywać.
Wpadają one do tych wielu sieci,
Co jest dowodem na letnią obecność Zimowej Zamieci.
Będące w zmowie, z tą Damą Lodową, Słońce.
Szybko rozgrzewa śnieżynki, stając się tego wytłumaczenia końcem.
Spieszy się bardzo i świeci, choć noc jeszcze.
Sprawiając, że pajęczyny pachną już deszczem.
Pędzi przez łąkę, niektóre z nich zrywa.
Syczy, paruje, twarz swą obmywa.
I zerka swoim słonecznym spojrzeniem.
I już się cieszy i śpiewa: ja was wszystkie przemienię,
Ze stanu stałego w ciekły,
Żeby tak ważne dowody, z tej łąki dziś nie wyciekły.
W zamian za to od Zamieci dostanę,
Dłuższy dzień zimą i to oto polanę,
Gdzie za dnia z nieba będę swymi promieniami trawkę układało,
Żeby nocą na niej dobrze mi się spało.
Śpiewa i biegnie coraz szybciej przed siebie.
Jest tak zamyślone, że zapomniało o bożym niebie.
I cały plan w pełni zostałby zrealizowany,
Gdyby każdy pająk nie był przez nie pomijany.
A tak przyszedłem i widzę, że coś tu nie pasuje,
Że żaden z nich na swej wiszącej stołówce nie ucztuje.
Tylko zwinięty w kłębek drży i spada rosa.
Tak też przeszła Słońcu wygrana koło nosa.
Lecz nie wiem ile w tym prawdy, a może to tylko fikcja.
Niech tak do końca wyjaśni to leśna policja.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz