poniedziałek, 5 sierpnia 2019

MATOŁEK



Znowu wiał wiatr ze wschodu i Słońce świeciło,
Niebo na ziemi swój wizerunek odbiło,
Na polu zboża plamy.
Na górze koc chmur porozrywany.
Gdzieniegdzie wysoka trawa na wietrze faluje.
Teraz po żniwach powietrze to czuje.
Pszenica skoszona, a trawa nie
Dmuchając, wiatr tylko ją gnie.
Zagłębia się w zielone źdźbła
I tam schowany melodię swą gra.
Daleko widzę, że ktoś się porusza.
Przystaje, wącha, w podróż wyrusza.
Patrzę i mrużę oczy od Słońca,
Jego wyprawa wygląda, jakby nie miała końca.
Przemieszcza się szlaczkiem, serpentynami.
Był już tak blisko, witał się z nami.
Nagle jest dalej, głowę pochyla.
Z trawy wiatr się wychyla,
I śpiewa pieśń kojącą nerwy,
Którą to słyszy Koziołek bez przerwy.
W nocy i dzień kiedy na niebie,
Obłoków mnóstwo gna gdzieś przed siebie.
Wtedy gdy błękit na górze króluje,
A wiatr na liściach znów muzykuje.
Szeleści nimi, gwiżdże na polach.
Śpiewając często o smutnych dolach,
Tych pięknych zwierząt, które wieczorem, o brzasku,
Nie wydostały się ze śmierci potrzasku.
Pieśni jego są też wesołe.
Kiedy kostucha, a nie One, wpada w dołek.
Kiedy Ci ukryci z bronią,
Strzelają, a potem za kula gonią.
Bo wiatr zwiększając siłę dmuchania,
Zmusza ich do częstego chybiania.
Usłyszał koziołek wiatru wabienie
I ruszył w tą trawę na jego skinienie.
Wszedł w nią i znikł, jak w falach morza,
Tak, jak nie raz się topił w zbożach.
Aby po krótkiej chwili,
Jak ryba wyskoczyć, żeby go zobaczyli,
Żeby pokazać te swoje rogi,
To prężne ciało i silne nogi.
Stoimy na drodze, potem kucamy.
Bierzemy aparat, cierpliwie czekamy.
Drętwieją nogi lecz serce szczęśliwe,
Zaraz się stanie to coś, co możliwe.
Kiedy miłością świecisz, jak Słońce,
Kiedy kusisz radości gorącem.
Wychodzi z trawy, do nas zmierza.
Teraz swe życie nam powierza.
My dusze nasze odkrywamy,
Patrzymy na siebie, aż się poznamy.
Koziołek nagle rzuca się w prawo,
A wszyscy wokół biją mu brawo.
Klaszcze wiatr, źdźbła trawy.
Słychać też poklask gdzieś z góry, taki niemrawy.
To aplauz chmurek i Słońca.
I jeszcze my, braw nie ma końca.
Koziołek biegnie, skacze i znika.
Z bliska dobiega wiatru muzyka.
Wstajemy z tą świadomością,
Że ten koziołek, był samą miłością.
Koziołek to nie Matołek, w przeciwieństwie do wielu ludzi.
Przykre jest to, że ogrom się łudzi,
Mądrością swą, której im brak.
Zamiast do przodu, wciąż chodzą wspak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz